Tak jak wyświechtany prawniczy slogan jest typowym błędem w myśleniu o umowach, tak posiadanie i ignorowanie procesów naprawczych jest jeszcze większym grzechem.
„Umowy piszemy na złe czasy.”
Skuteczna reakcja startuje od ciągłego monitoringu, który wyłapuje anomalie, zanim zamienią się w lawinę zgłoszeń. Pierwsza linia wsparcia wykonuje triage: ustala priorytet, przydziela właściciela i otwiera ścieżkę komunikacji z użytkownikiem w czasie liczonym w minutach.
Inżynierowie korzystają z gotowych playbooków i bazy znanych przyczyn, co skraca diagnostykę i ogranicza ryzyko eksperymentów na produkcji. Po przywróceniu funkcji zespół organizuje krótkie post-incident review, zapisując fakty, przyczynę i konkretne działania zapobiegawcze. Dzięki temu cały cykl „monitoruj → triaj → napraw → ucz się” zamyka się i z każdej awarii powstaje trwałe usprawnienie procesów, a co za tym idzie i samego produktu.
Tym samym procedury naprawcze to nie tylko „co zrobić, gdy się pali”, ale przede wszystkim „co robić, żeby się nie paliło”. A nadzieję, to możemy mieć co najwyżej, że jutro będzie ładna pogoda.
